Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1566

Ta strona została przepisana.

— Mój panie — odezwałem się głośno wobec króla — aresztujże sobie cały Paryż, jeżeli ci się podoba, ale nie waż się dotknąć jednego z moich przyjaciół, bo inaczej...
— „O! o! — zawołał król — gniewa się pani Joanna. Strzeż się jej Sartines!“
— „Ależ, Najjaśniejszy Panie!.. — interesy państwa“...
— „Nie jesteś pan wcale Sully’m, a ja Gabrielą” — przerwałam mu, zaczerwieniona ze złości.
— „Pani hrabino, chcesz, aby zamordowano króla, jak zamordowano Henryka IV?...“
— Cios był dobrze wymierzony, król zbladł, zadrżał i przeciągnął ręką po czole. Zdawało mi się, żem została pobitą!
— Najjaśniejszy Panie — rzekłam — pozwól działać panu de Sartines, bo sekretarze jego widocznie doszli do przekonania, że i ja także spiskuję przeciw Waszej Królewskiej Mości. I powiedziawszy to, wyszłam.
— Ale wiesz, kochany hrabio, że to było nazajutrz po zadaniu Ludwikowi XV napoju miłosnego... Lubczyk działał w najlepsze... Król przełożył moją obecność, nad towarzystwo pana de Sartines i wybiegł za mną.
— „Przez litość, hrabino, nie gniewaj się“ zawołał.
— „To wyrzuć w takim razie tego, cuchnącego więzieniem, człowieka“.