Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1568

Ta strona została przepisana.
CXXIX
KREW

Jeszcze się brama nie zamknęła za panią Dubarry, gdy Balsamo biegł już pospiesznie po schodach, dążąc do komnaty skórami wysłanej.
Rozmowa z hrabiną była długa, a jemu pilno było podwójnie: Bo najpierw pożerała go chęć ujrzenia coprędzej Lorenzy, a potem, obawiał się, aby młoda kobieta nie była zbyt znużoną, bo o nudach w tem nowem życiu ani mowy być nie mogło; bał się, aby ukochana jego ze snu magnetycznego nie przeszła w stan ekstazy, jak jej się często zdarzało.
Po takim stanie podniecenia następowały zawsze prawie ataki nerwowe, które męczyły i wyczerpywały Lorenzę, jeżeli on siłą swą magnetyczną nie przywrócił szczęśliwie równowagi w rozstrojonym organizmie.
Spieszył się więc Balsamo... zamknął drzwi za sobą i rzucił się ku kanapie, na której pozostawił Lorenzę.
Nie było już jej tam jednakże. Szal tylko z białego kaszmiru, złotem przetykany, leżał porzucony na poduszkach, jakby świadcząc o jej niedawnej obecności w tym pokoju i w tem miejscu.