— Skąd się to wzięło? — zamruczał niewyraźnie, tak jednak, że pytanie obiło się o uszy starego.
— To? — zapytał Althotas.
— Tak... to...
— No, to wstążka przewiązująca włosy.
— Ale te włosy, te włosy w czem one zmaczane?
— Widzisz przecie, że we krwi.
— W jakiej krwi?
— A do licha! we krwi, potrzebnej mi do eliksiru, we krwi, której dostarczenia mi odmówiłeś i o którą — wskutek tej odmowy — sam się musiałem wystarać.
— Ale te włosy, ten warkocz, ta wstążka, skąd je wziąłeś, przecież to nie włosy niemowlęcia?
— A któż mówi, że ja niemowlę zabiłem? — spytał Althotas spokojnie.
— Czyż nie krwi niemowlęcia potrzebowałeś do swego eliksiru, czyż nie to mówiłeś zawsze?
— Tak... niemowlęcia albo dziewicy... krwi dziewicy Acharacie!
I Althotas, wyciągnąwszy swą wychudłą rękę, ujął flakonik, przyłożył do ust i pił z chciwością i z rozkoszą płyn w nim zawarty.
Potem najnaturalniejszym i najczulszym tonem rzekł:
— To tobie zawdzięczam, Acharacie, zrobiłeś bardzo rozsądnie i bardzo przewidująco, umieszczając tę kobietę akurat pod moim sufitem, jakby pod
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1576
Ta strona została przepisana.