— Więc przyznajesz?
— Jak pan chce.
Przewodniczący spojrzał na towarzyszy, jakby notując zeznanie.
— Ale na tym dokumencie, uważasz — jedynym, jaki mógł braci skompromitować, było jeszcze szóste nazwisko; czy przypominasz je sobie?
Balsamo nic nie odpowiadał.
— A był nim właśnie: hr. de Fenix!
— Tak — wyrzekł Balsamo.
— Dlaczegóż więc, skoro pięć nazwisk tamtych braci uległo wyrokowi, twoje zostało oszczędzone i pozostało w łasce na dworze oraz na pokojach ministrów? Jeśli tamci bracia zasłużyli sobie na więzienie, to ty również; co masz do odpowiedzenia?
— Nic, zgoła nic.
— A! zgaduję co myślisz; możesz twierdzić, że policja tamtych uwięziła, jako ludzi skromnych, mniej znanych, a czuje się zobowiązaną szanować twoje nazwisko, jako ambasadora, człowieka wpływowego; powiesz nawet, że nie śmiała podejrzewać tego nazwiska.
— Nie, ja nic nie powiem.
— Duma góruje u ciebie nad honorem; tych nazwisk policja jednak nie odkryła przypadkowo, wzięła je z listy, powierzonej ci w zaufaniu przez Radę Najwyższą, a stało się to w taki sposób: Zamknąłeś ją w szkatułce: czyż nie? Pewnego dnia z twego domu wyszła kobieta, niosąc szkatułkę pod pachą; widzieli ją nasi agenci policyjni i śledzili aż do mieszkania naczelnika policji, na przedmieściu Saint-Germain. Mogliśmy byli nie-
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1591
Ta strona została przepisana.