Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1593

Ta strona została przepisana.

łeś się do wspólnictwa i nie chciałeś się kompromitować, towarzysząc jej. Ty zaś, wyszedłeś triumfujący z panią Dubarry, przysłaną tam zapewne, aby otrzymać z ust twych wyznanie, za które kazałeś sobie sowicie zapłacić. Wsiadłeś z tą nędzną nierządnicą do karety, jak przewoźnik w czółno z jawnogrzesznicą Marją Egipcjanką; zostawiłeś listę i dokumenty, które nas miały zgubić, lecz pamiętałeś o zabraniu z sobą szkatułki, która wobec nas mogła cię zgubić. Na szczęście wiedzieliśmy, co o tem sądzić!.. Światło niebieskie oświeca nas w niektórych razach.
Balsamo pochylił się, nic nie mówiąc.
— Teraz mogę zakończyć — dodał przewodniczący. Dwoje winnych zostało skazanych. Kobieta, twoja wspólniczka, współwinowajczyni, w zasadzie może niewinna, ale która faktycznie zadała cios naszej sprawie, zdradzając nasze tajemnice. Drugą osobą jesteś ty, ty wielki mistrz, wielki Kofta; ty w świetlanych promieniach stojący, a zdolny zniżyć się do podłości zastawiania się tą kobietą, aby zdrada twoja mniej w oczy biła...
Balsamo podniósł zwolna głowę i wlepił w mówiącego spojrzenie, błyszczące ogniem, tłumionym od początku badania.
— Dlaczegóż oskarżacie tę kobietę? — rzekł.
— O! wiedzieliśmy, że będziesz się starał ją uniewinnić; wiemy, że ją kochasz do szaleństwa, że przekładasz nad wszystko. Wiemy, że ona dla ciebie jest skarbnicą wiedzy, szczęścia, fortuny; wiemy że ona dla ciebie jest narzędziem nadziemskiem.