— Więc wiecie to? — zapytał Balsamo.
— Tak, wiemy i właśnie dotkniemy cię stokroć więcej przez jej los, niż przez twój własny.
— Skończcie...
Prezydujący powstał.
— Oto wyrok: Józef Balsamo został uznany za zdrajcę, nie dotrzymał przysięgi; lecz że wiedza jego jest olbrzymią, że jest użyteczny dla stowarzyszenia, więc Balsamo ma żyć i żyć będzie dla sprawy, którą zdradził; należy i nadal do braci, których się zaparł.
— O! o! — zamruczał ponuro Balsamo.
— Dożywotnie więzienie będzie zabezpieczało stowarzyszenie od dalszych jego zdrad, dozwalając jednakże korzystać z usług, jakich władza najwyższa ma prawo żądać od każdego z braci.
— Co do Lorenzy Feliciani, kara straszna...
— Wstrzymajcie się — rzekł Balsamo z największym spokojem w głosie.
Zapominacie, że nie broniłem się dotąd wcale... oskarżony powinien być wysłuchany, jeśli ma co na swą obronę. Mnie jedno słówko, jeden dowód starczy. Wstrzymajcie się małą chwilkę, a dostarczę wam tego dowodu.
Delegowani jakby się radzili spojrzeniem.
— Jakto, może boicie się, abym sobie życia nie odebrał? O! nie lękajcie się — rzekł z gorzkim uśmiechem. Gdybym był chciał, byłbym to mógł już uczynić. Wystarczyłoby otworzyć teno to pierścień, abyśmy wszyscy, jak tu jesteśmy, życie stracili. A może się boicie, abym nie uciekł?... każcie mi zatem towarzyszyć.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1594
Ta strona została przepisana.