— Gotów jesteś na próby?
— Gotów jestem w każdej chwili.
— Próby! próby! — odezwały się głosy.
— Odwróć się! — rozkazał przewodniczący.
Nieznajomy spełnił żądanie i znalazł się naprzeciw człowieka, bladego jak śmierć, w kajdanach i zakneblowanego.
— Co widzisz? — zapytał przewodniczący.
— Zbrodniarza lub ofiarę.
— Zdrajcę!... — Wykonał on przysięgę taką, jak ty przed chwilą, a potem wydał tajemnicę zakonu.
— A więc zbrodniarz.
— Tak. — Na co zasłużył?
— Na śmierć!
Trzysta widm powtórzyło:
— Śmierć!
W tejże chwili skazany, pomimo nadludzkich wysiłków, wepchnięty został w głąb sali. Słychać było szamotanie i głos, świszczący przez knebel.
Sztylet zaświecił w blasku lamp, następnie rozległo się głuche uderzenie, potem upadek ciała martwego, potem ostatnie przedśmiertne chrapanie...
— Sprawiedliwości stało się zadość! — powiedział przewodniczący, zwracając się do strasznego zgromadzenia duchów, które błyskając oczyma z pod całunów napawały się okropnym widokiem.
— Czy pochwalasz wykonanie wyroku, jakiego byłeś świadkiem?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/16
Ta strona została skorygowana.