Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1626

Ta strona została przepisana.

tak wyglądająca, nie może mieć powodzenia u dworu; zupełnie ci co innego zalecałem.
— Wybacz, ojcze, ale delfinowa na mnie czeka.
— Zapewniam cię — mówił coraz więcej zapalając się baron — zapewniam cię, że z taką skromnością zostaniesz wyśmianą tutaj!
— Mój ojcze...
— Ośmieszenie jest zawsze i wszędzie zabójczem, a tembardziej na dworze.
— Zaradzę temu na przyszłość, ale tym razem delfinowa wybaczy mniej wykwintną toaletę, bo zażądała abym się ubierała jak najskromniej do czytania.
— Idź więc i powracaj jak tylko będziesz mogła najprędzej, bo z tobą mam do pomówienia w kwestji bardzo poważnej.
— Dobrze ojcze.
Andrea zabierała się do wyjścia. Baron obrzucił ją wzrokiem.
— Poczekaj, poczekaj, nie możesz tak wyjść — zawołał — zapomniałaś różu, jesteś przerażająco blada.
— Ja ojcze? — powiedziała, zatrzymując się Andrea.
— Ależ tak; o czem ty u licha myślisz, patrząc w zwierciadło? Policzki masz jakby woskowe, oczy podkrążone na pół łokcia! Tak się ludziom nie pokazuj, bo ich wystraszysz?
— Nie mam czasu poprawiać teraz toalety, mój ojcze.