Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1633

Ta strona została przepisana.

zówką, które z danych roślin mogą być hodowane z powodzeniem; bo w naturze, jak mówi Rousseau, wszystko jest analogją, asymilacją, dążeniem do jedności.
— O! mój Boże! — krzyknął Gilbert — wyciągając ręce.
— Co to jest?
— Ona mdleje, proszę pana, mdleje!
— Kto taki? czyś ty zwarjował?
— Ona! ona!
— Co za ona?
— Dama!
Przerażenie, bladość jego, byłyby go tak samo zdradziły, jak słowa: pan de Jussieu odwrócił się w stronę, gdzie chłopiec zwracał oczy i wyciągnięte ręce i w rzeczywistości ujrzał Andreę, która opierając się o szpaler grabowy, przywlokła się do ławeczki i padła na nią nieruchoma, bez czucia.
Była to właśnie godzina, o której król odwiedzał zwykle delfinową; przesuwał się zwykle parkiem, przechodząc z małego do dużego Trianon.
Jego Królewska Mość akurat ukazał się w tej chwili.
Trzymał w ręku piękną brzoskwinię i pytał siebie, jak prawdziwy król egoista, — czy nie lepiej byłoby, dla szczęścia Francji, aby on spożył tę brzoskwinię, nie zaś delfinowa.
Pośpiech pana de Jussieu, biegnącego do An-