drei i przytłumiony okrzyk Gilberta, przyśpieszyły również kroki Jego Królewskiej Mości.
— Co się stało? — zapytał Ludwik XV, zbliżając się do ławki, od której dzieliła go tylko szerokość alei.
— Król! — zawołał de Jussieu, podtrzymując młodą dziewczynę.
— Król! — wyszeptała Andrea, tracąc zupełnie przytomność.
— Kto tam jest? — powtórzył Ludwik XV, kobieta! co się stało tej kobiecie?
— Zemdlała, Najjaśniejszy Panie.
— Zobaczymy! — rzekł Ludwik XV.
— Nieprzytomną jest, Najjaśniejszy Panie — dodał Jussieu, ukazując baronównę zesztywniałą i wyciągniętą nieruchomo na ławce.
Król się zbliżył, poznał Andreę, wstrząsnął się całem ciałem i zawołał:
— Znowu ona!... o! to okropne; jak się ma podobną chorobę, to się siedzi w domu; nie wypada doprawdy konać tak po całych dniach wobec wszystkich.
I Ludwik XV odwrócił się, dążąc do pawilonu w małem Trianon, i pomrukując tysiące najnieprzyjemniejszych rzeczy na biedną Andreę.
Pan de Jussieu w nic nie wtajemniczony, zdumiał; później, zwróciwszy się i zobaczywszy Gilberta w postawie pełnej przerażenia, zawołał:
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1634
Ta strona została przepisana.