Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1654

Ta strona została przepisana.

łam nigdy zamiaru wzbudzać w królu zazdrości środkami o jakich mówią.
— Ejże, hrabino!
— Przysięgam ci, książę.
Hrabino, prawdziwa dyplomacja nie ma nigdzie lepszych adeptów, jak pomiędzy kobietami, nie przyznają się i nie zdradzają się nigdy; to najgłówniejsza zasada w polityce, a znam ją dobrze, jako że byłem niegdyś ambasadorem. Nie zdradzaj nikomu sposobu, który ci się raz udał, bo może ci się udać dwa razy.
— Ależ, książę...
— Środek był skuteczny, a o resztę mniejsza. Król jak najgorzej jest usposobiony dla wszystkich Taverney‘ów bez wyjątku.
— Ależ, książę, masz dar wmawiania w drugich, dar tobie tylko właściwy.
— Jakto, nie wierzysz temu, hrabino? — rzekł Richelieu wymijająco.
— Wcale nie to chciałam powiedzieć.
Richelieu sięgnął po rączkę hrabiny.
— O, ptaszek z ciebie, hrabino!
— Z ciebie zaś wąż, mój książę!
— Dobrze, dobrze, nie będę drugi raz pędził tak z dobremi wiadomościami, aby usłyszeć podobne podziękowanie.
— Nie uprzedzaj się, mój wuju — podchwycił żywo d‘Aiguillon, przeczuwający doniosłość manewru Richelieu’go — nikt cię z pewnością tak nie