Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1655

Ta strona została przepisana.

ceni, jak hrabina; właśnie mówiliśmy o tem w chwili gdy cię zaanonsowano.
— Faktem jest, że umiem być wierny przyjaciołom moim i dlatego też chciałem pierwszy zakomunikować ci twój triumf, hrabino.
— Czy wiecie, że stary Taverney chciał sprzedać królowi córkę?...
— Myślę, że to zrobił nawet — rzekła Dubarry.
— Co to za zręczny człowiek, hrabino! ot jego to można prawdziwie wężem nazwać. Wyobraź sobie, że dałem mu się otumanić, dałem mu się uwieść różnemi historyjkami o przyjaźni i koleżeństwie broni.
Bo mnie łatwo, co prawda, chwycić za serce; a zresztą jak można było przypuszczać, że ten wiejski Arystydes przybędzie do Paryża, aby podstawić nogę Janowi Dubarry. I dzięki tylko memu poświęceniu się dla twej sprawy, hrabino, przewidziałem na oczy, bo, pod słowem, ślepy byłem...
— Więc już, jak mówisz książę, skończone wszystko?
— Najzupełniej, zaręczam ci hrabino. Tak zręcznie wszystkiem pokierowałem, że jesteśmy panami położenia.
— A król?
— Król?
— Tak.
— Zbadałem go co do trzech punktów.
— Primo?