Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1657

Ta strona została przepisana.

prostu wiatr pomyślny zwrócił się w stronę Luciennes.
Dał znak pani Dubarry, który stary lis pochwycił w lustrze, poprawiając perukę i hrabina zaprosiła natychmiast marszałka na filiżaneczkę czekolady.
D‘Aiguillon pożegnał wuja tysiącem czułości, które Richelieu odpłacił mu z lichwą, na poczekaniu, i wyszedł. Książę zasiadł sam na sam z hrabiną przy stoliku zastawionym przez Zamora.
Siadając, mówił sobie w duchu:
— Przed dwudziestu laty byłbym sobie mógł śmiało powiedzieć: za godzinę będę ministrem. Oj głupie, bo głupie to życie ludzkie! w pierwszej jego połowie, umysł rządzi ciałem, w drugiej — ten sam umysł, utrzymujący się zawsze w jednakiej sile, musi ustępować ciału, którego się staje sługą. To strasznie głupie!...
— Kochany marszałku — przerwała te rozmyślania hrabina — teraz, kiedy jesteśmy znów przyjaciółmi, a szczególniej kiedy zostaliśmy sami, powiedz mi, dlaczegoś sobie tyle trudów zadawał, aby ta dziewczynina znalazła się w łóżku królewskiem?
— Otóż to — odparł Richelieu, dotykając wargami brzegu filiżanki — otóż to właśnie, że ja sam się o to zapytuję... i wytłumaczyć sobie tego nie umiem.