Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1663

Ta strona została przepisana.

— Zapomnij zatem o złem, a pamiętaj tylko dobre; moja siostra była też dla ciebie życzliwa.
— O! nie, nie, to nie — zawołał gwałtownie Gilbert z jakimś dziwnym wyrazem, a w głosie jego brzmiało jakby oskarżenie Andrei, jakby usprawiedliwienie siebie samego; brzmiała jakby duma, a jednocześnie jakby wyrzut sumienia.
— Rozumiem, moja siostra jest dumna trochę, ale jest dobrą, bardzo dobrą...
Rozmowa ta opóźniała spotkanie, którego Filip obawiał się instynktownie; zapytał więc jeszcze:
— A czy nie wiesz, gdzie jest w tej chwili Andrea? co tam słychać u niej?...
Imię to, jakby zraniło serce Gilberta; odpowiedział przeto zdławionym głosem:
— W domu jest, proszę pana, przynajmniej tak przypuszczam... Skąd ja mogę wiedzieć o tem... ja?
— Sama, jak zawsze?
— Zapewne że sama, proszę pana, bo do czasu, jak Nicolina uciekła...
— Co? Nicolina uciekła?
— Tak panie, z kochankiem.
— Z kochankiem.
— Tak się domyślam przynajmniej — powiedział Gilbert, widząc, że się zagalopował zbytecznie. — Tak tu przynajmniej mówiono.
— Nic nie rozumiem — rzekł Filip, bardziej teraz zaniepokojony i dodał zaraz — bądźże uprzejmym, Gilbrecie. Wiem, że masz dużo zdrowego roz-