Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1664

Ta strona została przepisana.

sądku i sprytu, dlaczegóż pokrywasz te przedmioty jakąś udaną dzikością i opryskłiwością, które ci nie przystoją?
— Czy ja mogę, proszę pana, dać na pańskie zapytania zadawalającą odpowiedź?... Gdyby pan zechciał zastanowić się nad tem, to by z pewnością przyznał, że ja tego wiedzieć nie mogę. Pracuję cały dzień w ogrodzie i ani słyszę nawet, co się w zamku dzieje.
— Masz przecie oczy, mój drogi...
— Ja?
— Przypuszczałem też, iż cię choć cokolwiek obchodzimy, lubo bowiem nie było ci świetnie, nie było ci tak źle znowu w Taverney.
— To też pana, panie Filipie, ja bardzo lubię i jestem panu całem sercem oddany — powiedział Gilbert głosem cichym i ochrypłym, bo łaskawość brata Andrei i inne jeszcze uczucia, których ten ostatni nie mógł odgadnąć, rozbroiły okrutne serce ogrodnika. — Tak, ja pana bardzo kocham i dlatego powiem panu otwarcie, że panienka bardzo jest chora.
— Bardzo chora jest moja siostra? — wybuchnął Filip, — bardzo chora i nie powiedziałeś mi tego natychmiast?... Co jej jest, na Boga, co jej jest? zapytał.
— Bóg to jeden raczy wiedzieć, proszę pana.
— No, ale cóż takiego?
— Zemdlała dziś trzy razy, a raz nawet tutaj