Filip zastał siostrę, spoczywającą na małej sofie, gdzieśmy ją już widzieli poprzednio.
Wchodząc do przedpokoju, młody człowiek zauważył przedewszystkiem, że Andrea usunęła wszystkie kwiaty, które tak bardzo zawsze lubiła. Zapach tych kwiatów był dla niej obecnie nieznośnym, sprawiał jej mdłości i tak ją rozstrajał, że temu przypisywała wszystkie dolegliwości, jakie ją od dwóch tygodni trapiły.
W chwili, kiedy Filip wszedł, Andrea była pogrążona jakby wpółśnie; oczy, zmęczone cierpieniem, miała nawpół przymknięte, ręce zwieszone, a tak białe, jakby wykute z marmuru. Siedziała tak nieruchoma, że trzeba się było zbliżyć i przekonać, że miarowy oddech podnosił jej pierś, że więc nie jest umarłą.
Filip biegł tak gwałtownie, że dopadł schodów zdyszany, ale zreflektowawszy się, zaczął wolnym już krokiem wstępować na górę, a do pokoju
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1666
Ta strona została przepisana.
CXXXIX
BRAT I SIOSTRA