Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1684

Ta strona została przepisana.

bardzo ostrożnym i nigdy nie wyrzeknę tak, dopóki najdokładniej się nie przekonam. Czasami mogę się mylić, nie przeczę bynajmniej, ale tym razem, według wszelkiego prawdopodobieństwa, nie omyliłem się niestety!... No, uspokój się pan i żegnaj mi.
Filip jednak nie mógł się jeszcze z tem pogodzić, pochwycił pana Louis za rękę z tak błagalnym wyrazem, że tenże się zatrzymał.
— Błagam o jedną najwyższą łaskę — mówił — widzisz pan jak mam umysł zmęczony, dostaję jakby obłędu... muszę się stanowczo przekonać, aby wiedzieć czy mam żyć, czy umrzeć... powracam do siostry, ale nie będę z nią mówił, póki pan raz jeszcze jej nie zobaczysz. Zmiłuj się, panie doktorze!
— Nie potrzebuję nic rozważać, bo nie mam już ani jednego wyrazu do dodania lub ujęcia od tego, com powiedział.
— Doktorze, uczyń to dla mnie! Będzie to łaska, której kat nie odmówiłby ofierze swej, przyrzeknij mi pan, że odwiedzisz siostrę, wracając od Jej Wysokości; doktorze, zaklinam cię na wszystkie świętości!
— Ha, skoro pan sobie tak bardzo tego życzysz, muszę ci zadośćuczynić.
— Dzięki, stokrotne dzięki. Przyjdź, przyjdź doktorze, a zobaczysz, żeś się pomylił.
— Pragnąłbym tego z całego serca i z radością przyznałbym się do pomyłki. Dowidzenia zatem...