się szybko w Andrei. Tam, gdzie nikt jeszcze nic nie spostrzegał, on, jako winny, zgadywał wszystko.
W dniu, w którym zemdlała, pod wpływem najróżnorodniejszych uczuć, był jak nieprzytomny. Nieomylny to znak nieczystego sumienia. To przerzucanie się z jednej ostateczności w drugą, to udawanie obojętności, lub gwałtownego zajęcia, te wybuchy sympatji lub sarkazmu, które Gilbert uważał za arcydzieło taktyki, zarówno najmizerniejszy braciszek z Chatelet, jak i najprostoduszniejszy odźwierny z Saint-Lazare, byliby najdoskonalej zrozumieli, jak pan La Fouine albo de Sartines rozumieli i odcyfrowywali tajemnicze pisma i znaki.
Niepodobna patrzeć na człowieka, który biegnie co sił i naraz staje, jak wryty, który wydaje jakieś głosy niezrozumiałe i naraz zamyka się w milczeniu grobowem, na człowieka, który to nadsłuchuje czegoś w przestrzeni, to uprawia ziemię i czyści drzewka z zapamiętałością, aby sobie nie powiedzieć:
— Obłąkany to, lub winowajca!
Po pierwszym wybuchu wyrzutów sumienia, Gilbert od współczucia przeszedł do egoizmu.
Przeczuwał, że na niezwykły stan Andrei zwrócą uwagę i zaczną badać przyczyny.
Przeczuwał wtedy grożącą mu rękę sprawiedliwości: badania, poszukiwania, tłumaczenie okoliczności, wprowadzające na ślad winowajcy, czuł węszenie tych wyżłów, co śledzą wszelkie rodzaje kradzieży dotykające ludzi.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1709
Ta strona została przepisana.