Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1719

Ta strona została przepisana.

— Tak, panie.
Powróci jednak wkrótce?
— Nie sądzę, panie.
— Nie sądzisz?
— Nie.
— Bardzo dobrze — odrzekł Filip z początkiem podniecenia gorączkowego — ale tymczasem idź i powiedz swemu panu...
— Miałem wszak zaszczyt uwiadomić pana, że ekscelencji tu niema.
— Znam ja się, mój kochanku, na podobnych odpowiedziach, jesteś, widzę, bardzo sumiennym w wypełnianiu rozkazów; ale ja wyjątkowo i całkiem niespodziewanie przybywam.
— Rozkaz dotyczy wszystkich — odpowiedział niezręcznie Fryc.
— A więc skoro ci hrabia dał rozkaz, to musi się w domu znajdować.
— Więc cóż z tego? — zapytał Fryc, zaczynający się tą natarczywością już niecierpliwie.
— Więc będę czekał na niego. Pana niema, powiedziałem już panu, niedawno był w tym domu pożar i odtąd jest niezamieszkany.
— Ty go jednak zamieszkujesz?
— Jako stróż.
Filip wzruszył pogardliwie ramionami.
Fryc zaczynał się coraz więcej irytować.
— Zresztą — odrzekł — czy pan hrabia jest, czy nie, niema tu zwyczaju przemocą się wdzierać