Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1723

Ta strona została przepisana.

portjery, jakby oczekując dalszych rozkazów co do natarczywego gościa.
Balsamo zwrócił oczy na Filipa, aby zbadać jego zamiary, ale Taverney, znalazłszy się wobec człowieka równego mu pozycją i wychowaniem, odzyskał zupełny spokój i siły i był nieodgadniony.
Lekkim ruchem głowy, a raczej brwi, kazał usunąć się Frycowi i dwaj przeciwnicy usiedli naprzeciw siebie, Filip tyłem zwrócony do kominka, Balsamo wsparty łokciem na stoliczku.
— Mów pan jasno i krótko, jeżeli łaska — odezwał się hrabia — bo słucham pana, powodowany szczerą ku niemu życzliwością, ale uprzedzam, iż bardzo się prędko wyczerpię.
— Będę mówił tak, jak uznam za potrzebne i właściwe, a rozpocznę od badania.
Słowa te wywołały gwałtowne zmarszczenie brwi hrabiego, z pod których strzeliły błyskawice.
Obudziły w nim takie wspomnienia, że sam Filip byłby zadrżał, gdyby wiedział, co poruszył w sercu tego człowieka.
Balsamo, po chwili milczenia, zapanował jednakże nad sobą i rzekł szorstko:
— Pytaj pan.
— Chcę, abyś mi pan wytłumaczył, coś robił w czasie owej pamiętnej nocy, 31 maja, od chwili, jak uniosłeś moją siostrę z pomiędzy umierających i umarłych na placu Ludwika XV?
— Co to znaczy, proszę pana?