— To znaczy, że pańskie postępki po tym fakcie są więcej, niż podejrzane.
— Podejrzane?
— Tak i według wszelkiego prawdopodobieństwa, niegodne człowieka honoru...
— Nie rozumiem pana nic a nic; powinieneś pamiętać, ze mam strasznie zmęczoną głowę, że łatwo z tego powodu ulegam zniecierpliwieniu.
— Panie! — krzyknął Filip, dotknięty wyniosłością i spokojem, z jakim go traktował Balsamo.
— Panie! odpowiedział w tym samym tonie a samo od czasu jak miałem zaszczyt widzieć pana, doznałem ciężkich bardzo ciosów; dom mi się w części spalił i straciłem wiele rzeczy cennych, bardzo cennych i drogich. Cierpienia spowodowały jakby lekkie przyćmienie moich sił umysłowych, badź więc pan jasnym i kategorycznym, proszę pana o to, albo będę zmuszonym go pożegnać.
— O! nie, nie, mój panie, nie pożegnasz mnie tak łatwo, jak mówisz; potrafię uszanować pańskie cierpienia, jeżeli nawzajem zechcesz pan odczuć nieszczęście moje, nieszczęście stokroć cięższe, niż wszystkie klęski pańskie razem wzięte; jestem tego zupełnie pewny.
Balsamo uśmiechnął się tym uśmiechem rozpaczliwym, który Filip dostrzegł już raz na jego twarzy.
— Bo ja, panie, straciłem honor rodziny.
— Cóż ja jednak mogę na to poradzić?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1724
Ta strona została przepisana.