Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1733

Ta strona została przepisana.

Filip, ściskając rękę towarzyszowi — wytłumacz, w jaki sposób Andrea, obudziwszy się, nie znalazła się w łóżku, ale na kanapie... napół rozebrana... Tłumacz się pan!
Balsamo spojrzał, jak człowiek obudzony z letargu.
— Mój panie, nie wracaj, jak manjak, wciąż do tego samego przedmiotu. Oficerem jesteś i przywykłeś do podnoszenia głosu; ale ostrożnie de Taverney! wiele robię dla ciebie, nie męcz mnie więc, bo wrócę do swych myśli i nieszczęść, wobec których twoje są igraszką. Powtarzam panu raz jeszcze: nie byłem w pokoju twej siostry, ona sama, na mój rozkaz, przyszła do ogrodu. Zresztą dam panu dowód na to co mówię. Poco tracisz czas, jedźmy do Trianon, a jeśli chcesz sobie jeszcze czekać, dobrze, tylko uspokój się przecie.
To powiedziawszy szybko i stanowczo, Balsamo zamyślił się głęboko.
Filip zgrzytnął zębami, jakby dzikie zwierzę.
— Trudno, temu człowiekowi albo nie trzeba nic rozkazywać, albo słuchać go cierpliwie — pomyślał w końcu.
Po chwili wyskoczył z powozu.
Był tak rozgorączkowany, że każda chwila wydawała mu się wiecznością.
— Bądź co bądź — myślał Filip — każę otworzyć bramę.
Zresztą, czyż to co dziwnego, gdy brat niespo-