Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1738

Ta strona została przepisana.

— Mówiłem do niej przed chwilą, dotykam się jej, ale mnie nie słyszy.
— A! zapomniałem, niema jeszcze łączności między nią a panem, zaraz, zaraz....
Hrabia złożył dłoń uśpionej w rękę jej brata.
Młoda dziewczyna drgnęła i szepnęła cicho:
— To ty, mój bracie?
— Widzisz pan, już cię poznała.
— Jakież to dziwne!
— Pytaj pan, już teraz ci odpowie.
— Alboż może co pamiętać we śnie?
— To już tajniki wiedzy.
I hrabia, westchnąwszy, usiadł na fotelu.
Filip stał nieruchomo, ściskając rękę Andrei; nie miał odwagi dowiedzieć się nazwiska winowajcy.
Andrea siedziała nieruchomo, twarz jej wyrażała prawie spokój.
Filip drżał ze wzruszenia.
W myśli już układał pytanie, gdy twarz siostry zasępiła się nagle i Andrea rzekła cicho:
— Masz słuszność, bracie, to straszne nieszczęście dla naszej rodziny.
Uśpiona, słowami wyraziła myśl brata.
Filip zachwiał się.
— Jakie nieszczęście? — zawołał, nie wiedząc prawie co mówi.
— O! wiesz dobrze jakie.
— Zmuś ją pan, aby mówiła jaśniej — rzekł Balsamo.