Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1762

Ta strona została przepisana.
CXLVIII
OJCIEC I SYN

Filip zastał siostrę bardzo zaniepokojoną.
— Mój drogi — rzekła, podając mu rękę — podczas twej nieobecności myślałam nad tem, co się ze mną dzieje od pewnego czasu, doprawdy głowę tracę. Czyś widział się z doktorem Louis?
— Przychodzę od niego, Andreo.
— Ten człowiek rzucił na mnie straszne posądzenie, ale czy słusznie?
— Nie omylił się, droga moja.
— Więc... jak się nazywa ten podły człowiek, który mię zgubił?
— Andreo, nie dowiesz się tego nigdy!
— O! Filipie, nie mówisz prawdy, muszę wiedzieć, kto on, abym choć w modlitwie polecała go przekleństwu Najwyższego... Filipie, jego nazwisko?
— Andreo, nie mówmy o tem!...
Nieszczęśliwa dziewczyna załamała ręce.
— I to ty mi dajesz taką odpowiedź, ty, mężczyzna z pałaszem u boku?