Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1772

Ta strona została przepisana.

gdzie szpada, mój panie, którą umiano tak dzielnie, w twych czasach, karać śmiałków? Chyba teraz warto wyciągnąć ją z pochwy!
— Panie Filipie...
— O! nie bój się pan; nie podejrzewam tu nikogo. Zbrodnia ta pozostanie w cieniu, bo była w cieniu popełnioną; musi nadal pozostać w tajemnicy, ja tak chcę! ja! co strzegę honoru naszego domu.
— Skąd o tem wiesz?! — wykrzyknął baron, przechodząc z przerażenia w radość — z czego to wnosisz?
— Za kilka miesięcy, każdy, patrzący na moją siostrę, z łatwością się o tem przekona, panie baronie!
— Filipie! w takim razie niema nic straconego; honor i majątek nas czeka, triumfujmy!
— Jesteś pan takim, za jakiego cię miałem rzekł syn z największym wstrętem — zdradziłeś się pan, okazałeś wobec sędziego brak przezorności, a wobec syna brak serca.
— Zuchwały!
— Dosyć! Przynajmniej nie krzycz pan tak! Nie obrażaj cienia mej matki, któraby potrafiła lepiej opiekować się swą córką!
Baron spuścił oczy przed synem.
— Córka moja rzekł po chwili — nie opuści mnie bez mego pozwolenia.
— Siostra moja nie zobaczy cię już nigdy, ojcze.