czy wyrzutów sumienia. Dziecko moje jest dzieckiem zbrodni, więc powiedz mi pan, czy mam na ziemię paść i błagać przebaczenia, czy mam wołać, jak kobieta z Pisma świętego: „Kto jest bez win, niech rzuci we mnie kamieniem“. Jednem słowem, panie Rousseau, ty, który musiałeś odczuwać to, co ja czuję w tej chwili, odpowiedz na me pytanie. Mistrzu, czy ojciec może opuścić swe dziecko?...
Zaledwie Gilbert wyrzekł te słowa, Rousseau zbladł bardziej od zrozpaczonego chłopca.
— Jakiem prawem pytasz mnie o to? — wyjąkał.
— Bo mieszkając u ciebie, panie, na poddaszu, czytałem wszystko, coś pisał w tej kwestji; dowodzisz tam, że dzieci, urodzone w nędzy, należą do państwa, które powinno opiekować się niemi; wszak ty, panie, jesteś uczciwym człowiekiem, a nie wahałeś się opuścić swych dzieci.
— Nieszczęśliwy! — krzyknął Rousseau — czytałeś me dzieła i śmiesz odzywać się w ten sposób?
— Dlaczego nie?
— O! ty masz fałszywy umysł i niegodziwe serce!
— Panie Rousseau!
— Nie zrozumiałeś mych utworów tak, jak fałszywie sądzisz ludzi! Sądzisz powierzchownie, chcesz, abym ci przyznał, że postępowałeś dobrze. Ależ, nieszczęsny! ani o tem nie wiesz, aniś tego
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1782
Ta strona została przepisana.