Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1785

Ta strona została przepisana.

co do wychowania dzieci. Ja, słaby i nędzny człowiek dawałem rady społeczeństwu, jak wychowywać dzielnych i uczciwych obywateli. Wtedy kat, mszczący się za społeczeństwo, ojczyznę i sieroty, kat spalił to moje dzieło; uznano, że hańbi ono społeczeństwo, dla którego tyle lat życia poświęciłem.
Osądź więc sam: czy omyliłem się, czy nie, w mych radach. O! na sam sąd boski z tem pójdę, a Bóg jest sprawiedliwy. A jednak serce mi szepce:
„Przekleństwo ojcu, który opuścił swe dzieci! przekleństwo mu, gdy się śmieje z upadłej kobiety, bo wszak to może jego córka! Córka nędzą, głodem, przymuszona do hańby; przekleństwo mu, gdy spotka złodzieja, bo może to syn jego, nędza go popchnęła do tego!...
Rousseau padł wyczerpany na fotel.
— A jednak — ciągnął dalej złamanym głosem — nie jestem tak bardzo winien, jak się to wydaje. Widziałem matkę współwinowajczynię, która zapomniała o dzieciach, gorzej niżeli dzikie zwierzę. I wtedy pomyślałem: „Skoro Bóg pozwolił, aby matka zapomniała, więc zapewne było to potrzebne“.
— O! jak ja się wtedy myliłem! Boże! przebacz! Gilbercie, przed tobą pierwszym tak się spowiadam.
— Zatem — spytał młodzieniec, marszcząc brwi — nie opuściłbyś pan nigdy swych dzieci, gdybyś mógł je wyżywić?