Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1801

Ta strona została przepisana.
CLI
GILBERT PRZEKONYWA SIĘ, ŻE ŁATWIEJ ZBRODNIĘ POPEŁNIĆ, NIŻ ZWYCIĘŻYĆ PRZESADY

Gdy odzyskał przytomność, ściemniło się zupełnie; czuł w sobie szaloną chęć dostania się do ogrodu. Dawniej, będąc jeszcze chorym, po dniu 31 maja, a pragnąc, bądź co bądź, ujrzeć Andreę, spuścił się do ogrodu, po rynnie, z pierwszego piętra nadół.
Wtedy była to bardzo niebezpieczna wyprawa; baron mieszkał tam wraz z Andreą, a jednak Gilbert niczego się nie uląkł.
— Muszę zejść nadół, muszę — wyrzekł z rozpaczą — może na piasku alei ujrzę ślady, wyciśnięte stopami mej kochanki.
Te słowa, te straszne słowa, gdyby je kto był usłyszał, Gilbert wymówił prawie głośno, ze szczególnem upodobaniem.
Zamilkł, ażeby spojrzeć w stronę, gdzie wśród ciemności starał się ujrzeć biały domek.
Potem, po chwili, odezwał się do siebie: