W listopadzie, to jest w kilka miesięcy po ostatnich wypadkach, Filip de Taverney wyszedł o wschodzie słońca z domu, w którym mieszkał z Andreą.
Paryż już się budził z uśpienia; piekarze rozwozili gorące bułeczki, pożerane przez przyjezdnych chłopów i biednych mieszczan; ogrodnicy przybywali z małymi wózkami, pełnymi jarzyn; zewsząd dostarczano na targ ryb, ostryg i innych zapasów dla bogaczów, śpiących jeszcze smacznie.
Filip minął ruchliwą dzielnicę i udał się na puste Pola Elizejskie.
Aleje zarzucone były zżółkłymi liśćmi, bezustannie spadającymi z drzew; z pod ich dywanu nie było widać ziemi.
Młodzieniec ubrany był w kostjum szeroki, tak modny w owym czasie, i czarne jedwabne pończochy. U boku nosił szablę.
Starannie uczesana głowa i wytworne ubranie wskazywało, że młodzieniec wybrał się z wizytą.
Ranek był wietrzny i Filip, bojąc się, aby mu
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1826
Ta strona została przepisana.
CLIV
OSTATNIE POSŁUCHANIE