Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1853

Ta strona została przepisana.
CLIII
RODZINA PITOU

Podczas tej wyprawy wszystko przerażało Gilberta: przejeżdżające powozy, skrzyp kół, a nadewszystko płacz dziecka.
Jeszcze przed wschodem słońca dostali się do Dammartin; Gilbert, zmieniwszy konie, udał się w dalszą drogę.
Dziecko spało spokojnie, ale nad ranem zaczęło kwilić.
Przestraszony ojciec śpiewał mu piosenkę.
Zgrzyt kół na śniegu, fałszywe tony Burbonki, nuconej przez woźnicę i śpiew Gilberta — tworzyły iście djabelską harmonję.
Stangret nawet nie wiedział, co jego pasażer ma w zawiniątku.
Gilbert o kilkadziesiąt kroków od Villers-Cotterets kazał zatrzymać konie, zapłacił sześć franków i udał się pieszo do Haramont.
Śnieg przestał padać, ale zimno było przejmujące.