Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/187

Ta strona została przepisana.

sobność właśnie się nadarza; uczyń, co Chrystus na godach w Kanie Galilejskiej uczynił, przemień wodę na Burgunda lub Chambertaine’a. Będzie to w tej chwili największa usługa, jaką mi oddać możesz.
Balsamo uśmiechnął się; starzec wziął to za odmowę i wypił wodę duszkiem.
— Najszlachetniejszy to z żywiołów — rzekł Balsamo, — Wszak i Duch Boży unosił się przed stworzeniem świata, nad wodami. Działaniu wody nic się oprzeć nie jest w stanie, przebija kamień, a kiedyś rozmiękczy nawet djamenty.
— No, to i mnie rozmiękczy — powiedział baron.
— Cóż, napijesz się ze mną, kochany gościu? Trunek ten ma tę wyższość nad winem, że jest produktem miejscowym i że nieprędko go zbraknie. Nie tak jak maraskina!...
— Gdybyście, panie baronie, kazali i dla mnie przynieść szklankę, może wywdzięczając się za tę grzeczność, znalazłbym sposób być użytecznym panu.
— Ależ z największą chęcią.
— La Brie, czy słyszysz gawronie? — zawołał baron.
La Brie podążył spełnić rozkaz otrzymany.
— Jakto — rzekł baron, zwracając się do Balsama — czyżby woda, którą pijam co rano, miała naprawdę jakie własności tajemnicze, których się nie domyślałem? Od lat dziesięciu uprawiam al-