Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/203

Ta strona została przepisana.

rodzinie zapewnić szczęście możliwe, o ile to tylko jest w mocy książąt panujących.
— Książęta są przedstawicelami Boga na ziemi — odparł dowódca. — A któż jest ten, kto miał szczęście pierwszy spotkać Waszą Wysokość?
— Pan de Taverney, Maison-Rouge, ów młody porucznik, który uprzedził was o mojem przybyciu.
— Zazdrościć mu będziemy wszyscy — odpowiedział gubernator — ale nie staniemy wpoprzek jego szczęściu, zwolnimy go z przysięgi i pojedzie z Waszą Książęcą Mością.
Istotnie, w dniu, w którym Jej Wysokość opuszczała Strasburg, otrzymałem rozkaz przyłączenia się do jej orszaku. Od tej chwili nie odstąpiłem ani na chwilę drzwiczek karety.
— Ej! ej! — odezwał się baron z tym samym uśmiechem, szczególne to, ale możliwe.
— Co? mój ojcze... — zapytał naiwnie młody człowiek.
— Oh! Znam ja się na tem doskonale — rzekł baron — znam się, znam...
— Z tem wszystkiem, braciszku drogi, — odezwała się Andrea — nie widzę w tem przyczyny, dla której Jej Wysokość postanowiła odwiedzić Taverney.
— Wczoraj wieczorem, około jedenastej, przybyliśmy do Nancy i przy pochodniach przejeżdżaliśmy przez miasto. Jej Wysokość mnie przywołała.
— „Panie de Taverney — rzekła — niechaj eskorta pośpieszy.