w które wierzymy, są tajemnicami religji katolickiej.
— Godne czci niezawodnie — odpowiedział Balsamo z głęboką powagą. — Ale oto pan kardynał de Rohan powie Waszej Królewskiej Mości, jakkolwiek jest książęciem Kościoła, że nietylko te jedynie tajemnice zasługują na poważanie.
Kardynał drgnął. Nazwiska nie powiedział nikomu, nikt go też nie wymienił, a jednak cudzoziemiec je znał.
Marja-Antonina jednak jakby nie zauważyła tej okoliczności i mówiła dalej:
— Przyznasz pan jednak, że te są jedyne, które nie dadzą się zaprzeczyć?
— Pani — odpowiedział Balsamo, z tem samem wciąż uszanowaniem, ale też i z tą samą stanowczością — obok wiary jest pewność.
— Mówisz pan trochę niejasno, panie czarowniku; jestem dobrą Francuzką z serca, ale jeszcze nie z wykształcenia i nie rozumiem dobrze wszelkich subtelności języka; powiedziano mi wprawdzie, że pan de Bievre nauczy mnie tego, ale tymczasem będę pana prosiła, ażebyś był mniej zagadkowym, jeżeli chcesz, abym cię rozumiała.
— A ja — odparł Balsamo, wstrząsając głową z uśmiechem melancholijnym — prosić będę Waszą Królewską Wysokość, ażeby pozwoliła mi pozostać niejasnym. Zbyt przykro byłoby mi odsłonić tak dostojnej księżnie przyszłość, która, być może, nie odpowiada jej nadziejom.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/223
Ta strona została przepisana.