Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/240

Ta strona została przepisana.

żą i burzą dnia poprzedniego, zaskoczona została atakiem nerwowym.
Odpowiedzi te przetłumaczone zostały panu de Rohan, który czekał objaśnień, nie śmiał jednak o nie prosić.
U dworu trzeba się nieraz zadawalać odpowiedzią połowiczną, odpowiedź delfinowej nie była wystarczającą dla nikogo, lecz zdawała się zaspakajać wszystkich.
Filip zbliżył się do niej.
— Powolny rozkazom Waszej Królewskiej Mości — rzekł — przychodzę z żalem przypomnieć, że pół godziny, przez które chciała tu się zatrzymać, już upłynęło... i że konie są gotowe...
— Dobrze — rzekła z pełnym wdzięku ruchem — ale — dodała — cofam swe pierwotne postanowienie. Nie jestem zdolna odjechać teraz. Gdybym się przespała kilka godzin, zdaje mi się, że wypoczynek powróciłby mi siły.
Baron zbladł. Andrea spojrzała na ojca z niepokojem.
— Wasza Wysokość wie, jak schronienie to jest jej niegodne — wyjąkał baron de Taverney.
— O! proszę pana — odpowiedziała delfinowa głosem kobiety bliskiej zemdlenia — wszystko będzie dobre dla mnie, bylebym mogła wypocząć.
Andrea znikła natychmiast, ażeby przygotować pokój.
Nie był on ani największy, ani najozdobniejszy, lecz w pokoju młodej dziewczyny z arysto-