kratycznego rodu, jaką była Andrea, choćby nawet tak biednej, jak ona, znajdzie się zawsze coś miluchnego, co widokiem swym sprawić może przyjemność innej kobiecie.
Każdy się cisnął do delfinowej, lecz ona z uśmiechem smutnym skinęła ręką, jakby nie miała sił powiedzieć, że chce być sama.
Wówczas wszyscy oddalili się po raz drugi Marja-Antonina patrzyła za odchodzącymi, dopóki nie znikli jej z oczu, poczem zadumana opuściła pobladłą twarz na piękną rękę.
Bo czyż nie były strasznemi te przepowiednie, towarzyszące jej wjazdowi do Francji?
Pokój, w którym zatrzymała się w Strassburgu, stanąwszy po raz pierwszy na ziemi, której miała być królową, przedstawiał na obiciu swem rzeź niewiniątek; burza, która w przeddzień wywróciła drzewo tuż przy jej powozie, a wreszcie te wróżby, dokonane przez człowieka tak niezwykłego, wróżby z tak tajemniczem po nich zjawiskiem, o którem,
delfinowa postanowiła nie mówić nikomu!
W dziesięć niespełna minut powróciła Andrea.
Wracała, aby oznajmić, że pokój gotowy.
Nie sądząc, ażeby zakaz i jej dotyczył, Andrea weszła do altanki.
Przez kilka minut stała nieruchomo przed księżną, nie śmiejąc mówić, bo Jej Królewska Wysokość zdawała się pogrążoną w głębokiej zadumie.
Wreszcie Marja-Antonina podniosła głowę i z uśmiechem spojrzała na Andreę.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/241
Ta strona została przepisana.