— Mój ojcze — rzekła Andrea, zbliżając się do barona — pojmuję, co cię udręcza w tej chwili. Wiesz, że mam trzydzieści luidorów i ten piękny zegarek, wysadzany brylantami, który królowa Marja Leszczyńska podarowała mej matce.
— Tak, to dobrze, moje dziecko, ale zachowaj to, zachowaj, potrzeba ci będzie pięknej sukni na pierwszy występ u dworu. Teraz niech ja sobie głowę łamię. Sza!... La Brie powraca.
— Proszę pana!... — zawołał La Brie, wchodząc i trzymając w jednej ręce list, a w drugiej kilka monet złotych — proszę pana, widzi pan, co delfinowa zostawiła dla mnie, dziesięć luidorów, proszę pana! dziesięć luidorów!...
— A ten list, ośle.
— A! ten list to do pana od czarownika.
— Od czarownika; któż ci go oddał?
— Gilbert.
— A co, czy nie mówiłem; prędzej, daj że go prędzej.
— Baron wyrwał list La Brie’emu, otworzył pośpiesznie i przeczytał pocichu:
„Panie baronie!... odkąd tak dostojna osoba dotknęła się owego serwisu w ogrodzie, należy on do pana, zachowaj go jak relikwję i pomyśl czasem o wdzięcznym ci gościu“.
— La Brie! — wykrzyknął baron po chwilowym namyśle.
— Co? proszę pana.