Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/256

Ta strona została przepisana.

— Napnwdę, panienko?
— Wiesz, co się znajduje w mojej sakiewce?
— Wiem panienko, — dwadzieścia pięć luidorów w złocie.
— Otóż te dwadzieścia pięć luidorów, tobie przeznaczam, Nicolino.
— Ależ to majątek panienko!... — zawołała promieniejąca Nicolina.
— Tem lepiej, moja droga, jeżeli takie masz przekonanie.
— Panienka daruje mi te pieniądze?
— Już ci je darowałam.
Zdziwionej i wzruszonej Nicolinie łzy zakręciły się w oczach. Chwyciła ręce Andrei i gorąco wycałowała.
— Chyba mąż będzie zadowolony? — zapytała panna de Taverney.
— Z pewnością; że będzie bardzo zadowolony, panienko — odpowiedziała Nicolina.
I zaczęła zaraz rozmyślać, że Gilbert dlatego najpewniej tak się względem niej znalazł, iż się obawiał nędzy, a teraz, gdy się stała bogatą, stanie się może bardziej pożądaną.
Postanowiła że ofiaruje zaraz Gilbertowi część skarbu Andrei, pewna, że w ten sposób przywiąże go do siebie i uchroni od złego. Była to prawdziwie szlachetna strona projektu. Kto wie jednak, czy jaki złośliwy komentator tych marzeń, nie dopatrzyłby w szlachetności owej, maleńkiego zia-