Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/264

Ta strona została przepisana.

— Odmawiam.
Nicolina odskoczyła.
— Słuchaj — powiedziała — masz złe serce, albo co najmniej źle w głowie i, wierzaj mi, że to twoje znalezienie się, nie przyniesie ci szczęścia. Gdybym kochała cię jeszcze, a nie powodowała się tylko uczciwością i honorem, zdruzgotałbyś mi serce. Chciałam, aby nie powiedziano, że Nicolina, zostawszy bogatą, pogardziła Gilbertem, ale teraz mój panie, wszystko skończone między nami.
Gilbert uczynił gest, wyrażający najzupełniejszą obojętność.
— Nie możesz mieć wątpliwości, co o tobie myślę — dodała Nicolina. — Ja, której charakter równie jest jak twój niepodległy, przystawałam na zagrzebanie się tutaj, kiedy czeka mnie Paryż! Paryż, który będzie teraz sceną dla mnie, rozumiesz? Decydowałam się mieć przed oczami dni, lata, życie całe, tę zimną i nieprzeniknioną twarz, poza którą tyle kryje się niskich myśli! Było to poświęcenie; nie rozumiałeś go, tem gorzej dla ciebie. Nie mówię, że mnie będziesz żałował, ale mówię, że odrazę mieć będziesz do mnie i że rumienić się będziesz, widząc mnie tam, dokąd mnie powiedzie dzisiejsza twoja pogarda. Mogłabym zostać jeszcze uczciwą; brakło mi tylko ręki przyjaznej, aby się zatrzymać nad brzegiem przepaści nad którą stoję i w którą wpadnę. Wołałam: pomóż mi! podtrzymaj, a tyś mnie odepchnął, Gilbercie!... Staczam