Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/266

Ta strona została przepisana.
XVI
POŻEGNANIE TAVERNEY

Nicolina, przed wejściem do swej pani, zatrzymała się na schodach, aby powściągnąć wrzący w niej gniew.
Baron spotkał ją nieruchomą, zamyśloną, ze zmarszczonemi brwiami. I chociaż sam był zajęty, gdy zobaczył ją tak ładną, pocałował, jak gdyby był panem Richelieu w trzydziestym roku życia.
Nicolina, ocknąwszy się na ten umizg barona, udała się prędko do Andrei, która kończyła już pakować kuferek.
— I cóż! — odezwała się panna de Taverney — namyśliłaś się?
— Już proszę pani — odpowiedziała Nicolina jak najswobodniej.
— Wychodzisz za mąż?
— Nie, przeciwnie.
— Tak? a cóż ta wielka miłość?
— Nigdy nie będzie tyle warta, co dobroć, jaką mnie pani obdarza w każdej chwili. Należę do pani i chcę do niej należeć zawsze. Znam panią,