Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/276

Ta strona została przepisana.

Trzeba przyznać, że był to widok piękny, godny Boga, stwórcy istot energicznych i rozumnych, widok tego młodzieńca, kurzem okrytego, który pędził dwie czy trzy godziny, dopóki nie zrównał się z karetą, i z rozkoszą wypoczywał, gdy konie już ustawały. Każdy podziwiałby go gdyby mógł śledzić go okiem i myślą, jak my; a kto wie, czyby nawet dumna Andrea, zobaczywszy go, nie była wzruszona; kto wie, czy obojętności, z jaką słuchała gdy go obwiniono o lenistwo, nie zmieniłaby na uznanie jego energji?
Tak minął dzień pierwszy.
Baron zatrzymał się godzinę w Bar-le-Duc, co dozwoliło Gilbertowi nietylko zrównać się z nim, lecz nawet prześcignąć; Gilbert, usłyszawszy rozkaz barona, że kareta zatrzymać się ma przed złotnikiem, wyszedł za miasto, następnie zaś, gdy zobaczył nadjeżdżającą landarę, rzucił się w zarośla. Gdy przejechała, pogonił za nią, jak przedtem.
Nad wieczorem, w małej wiosce Brillon, baron przyłączył się do powozów delfinowej; mieszkańcy tej wioski, zebrani na wzgórku, wydawali okrzyki radosne, błogosławiąc swą przyszłą panią. Gilbert zjadł w ciągu dnia tylko kawałek chleba, wziętego z Taverney, lecz napił się za to do woli z czarującego strumienia, przecinającego drogę; brzegi jego tak ładnie były przystrojone tatarakiem i żółtą łotocią, iż na żądanie Andrei kareta się zatrzymała. Andrea wysiadła i, zaczerpnąwszy wody złotym kubkiem delfinowej, który wyprosiła dla siebie u ojca, piła z rozkoszą.