Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/286

Ta strona została przepisana.
XVIII
GILBERT PRZESTAJE ŻAŁOWAĆ SWOJEGO TALARA

Gdy Gilbert po kilku minutach odzyskał zmysły, zdziwił się niepomału, ujrzawszy się u nóg młodej damy, pilnie w niego wpatrzonej.
Była to kobieta lat około dwudziestu pięciu, o dużych siwych oczach, nosku zadartym i cerze spalonej na południowem słońcu. Małe wydatne usta z wyrazem kapryśnym nadawały jej fizjonomji otwartej i wesołej cechę sprytu i przezorności. Z rękawów aksamitnych fioletowych ze złotemi guziczkami, wysuwały się ręce prześliczne, a fałdy sukni jedwabnej popielatej w kwiaty, cały prawie powóz zapełniały.
Skąd znaleźć się mógł w powozie, unoszonym szybkim biegiem koni pocztowych?...
Dama miała, twarz uśmiechniętą z wyrazem przychylnego zajęcia, Gilbert więc począł się jej przypatrywać dla przekonania się, czy nie śni.
— No cóż, moje dziecię — zapytała nieznajoma po chwili — czy czujesz się lepiej trochę?