Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/298

Ta strona została przepisana.

— Tylko — proszą pani — rzekł poczytljon — ja tym sposobem nadkładam kawał drogi.
— Dostaniesz dwa luidory, jeżeli będę w la Chaussée wcześniej od delfinowej.
— Nie obawia się pani, że się powóz pogruchoce?
— Ja się niczego nie obawiam. Jeżeli się powóz rozleci, pojadę dalej na koniu.
Z traktu głównego zjechali na wąską drogę, biegnącą ponad brzegiem mętnej rzeczułki, wpadającej do Marny, pomiędzy la Chaussée i Mutigny.
Pocztyljon czynił co mógł, aby spełnić żądanie podróżnej.
Gilbert dwadzieścia razy padał na swoją towarzyszkę, tyleż razy dama znalazła się w objęciach młodego chłopaka.
Potrafił on być grzecznym i nie być natrętnym. Potrafił wzbronić ustom uśmiechu lubo oczy jego mówiły młodej kobiecie, że jest zachwycony.
Poufałość przychodzi szybko w podróży i samotności; Gilbertowi po dwóch godzinach jazdy zdawało się, że zna młodą damę od lat dziesięciu, a ona, ze swej strony, gotowaby była przysiąc, iż zna Gilberta od urodzenia.
Około jedenastej dostali się na trakt główny, prowadzący z Vitry do Châlons. Od kurjera, spotkanego na drodze, dowiedzieli się, że księżna jadła śniadanie w Vitry i że czując się znużoną, odpocznie tam ze dwie godziny. Kurjer pędził do stacji na-