Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/337

Ta strona została przepisana.

ciół; obojętnych albo nie liczę, albo ich do szeregu nieprzyjaciół dołączam.
— I ma pani słuszność zupełną. Proszę mi jednak powiedzieć, dlaczego, pomimo znanego mojego poświęcenia dla pani, zasłużyłem na miano nieprzyjaciela?
— Dlatego, żeś pan pozwalał drukować, rozpowszechniać, sprzedawać i dopuszczać do króla stosy całe wierszydeł i pamfletów, wymierzonych przeciwko mnie. To niegodziwe! to ohydnie, to głupio!
— Ależ pani, nie ja przecie jestem za to odpowiedzialnym.
— Owszem, pan, bo wiesz dobrze, co za nędznik robi to wszystko.
— Gdyby autorem był tylko jeden człowiek, nie mielibyśmy potrzeby ciągać go do Bastylji, bo sam umarłby ze zmęczenia wykonawszy tak olbrzymią pracę.
— Czy pan wiesz, że to co w tej chwili usłyszałam, nie jest wcale uprzejme?
— Gdybym był nieprzyjacielem pani, nie powiedziałbym ci tego z pewnością.
— Może to i prawda, nie mówmy więc już o tem.
Jesteśmy zatem w jak najlepszych stosunkach... bardzo mi to przyjemnie; ale jest coś jednakże co mnie bardzo niepokoi.
— Cóż takiego?