Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/339

Ta strona została przepisana.

ry — zgubić człowieka sprzymierzonego z rodziną królewską Francji.
— Bądź co bądź, zrobiłem przysługę pani.
— Tak, ale to trzy dni temu... to onegdaj, a czyś zrobił co dla mnie wczoraj?
— Wczoraj?
— Napróżno będziesz pan sobie przypominał, dzień wczorajszy przeznaczyłeś pan na przysługi dla innych.
— Nic a nic nie rozumiem pani.
— Ale ja rozumiem doskonale. Zobaczymy to zresztą zaraz. Cóżeś pan porabiał wczoraj?
— Rano czy wieczorem?
— Najpierw rano.
— Rano pracowałem jak zazwyczaj.
— Do której?
— Do dziesiątej.
— Następnie? — Posłałem zaproszenie na obiad jednemu z moich ljońskich przyjaciół, który zrobił zakład, że przyjedzie do Paryża, tak, iż nic nie będę o tem wiedział. Jeden z moich lokai oczekiwał go tymczasem przy rogatce...
— A po obiedzie?
— Przesłałem ministrowi policji Jego Cesarskiej Mości cesarza austrjackiego wiadomość o sławnym rozbójniku, którego nie mogli odnaleźć.
— A który przebywał...
— W Wiedniu.