Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/343

Ta strona została przepisana.

? — śmiejąc się powiedziała hrabina. — Ale zaraz proszę poczekać,..
— Czekam.
— Moje zuchy zabrały się odrazu do roboty i odebrałam oto dzisiaj jeden epigramat, jedną piosenkę i wodewil...
— Litości hrabino!...
— Trzy śliczne sztuczki. Uraczyłam niemi dziś króla, jak również nowym paszkwilem przeciw niemu, któremu pan pozwala kursować.
— Gdzież pani go odkryła? — zapytał pan de Sartines, z westchnieniem składając ręce.
— E! mój Boże! nie potrzebuję tego szukać, codzień przysyłają mi uprzejmie wszystko, co jest najlepszego w tym rodzaju. Udzielam nawet panu tych codziennych przesyłek.
— O! pani...
— Więc też i jutro odbierzesz pan epigramat, piosenkę i wodewil, o których mówiłam.
— Czemu nie zaraz?
— Bo potrzebuję czasu na rozdanie ich. O! bardzo pana ubawię. Ja śmiałam się z tego dziś rano przez trzy kwadranse.
Król aż się rozchorował ze śmiechu i dlatego się spóźnia.
— Zgubiony jestem! — wykrzyknął pan de Sartines, uderzając się po peruce.
— Nie, nie jesteś pan zgubiony; śpiewają tylko o panu ot i wszystko. Czyż mnie zgubiła „Piękna Burbonka?” Nie. Wściekam się tylko! i dlatego