Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/346

Ta strona została przepisana.

— Niech będzie między nami pokój, na imię boskie, pani hrabino.
— Jakto pan mężczyzna, minister, boisz się kilku nędznych wierszydeł?
— O! gdybym się mógł obawiać tego tylko.
— A nie zastanowiłeś się pan, ile przykrych godzin sprowadzić mi może jedna piosenka, mnie, która jestem kobietą?...
— Jesteś pani królową.
— Tak, królową nie przedstawioną u dworu.
— Przysięgam pani, że nigdy jej nie wyrządziłem nic złego.
— Nie, ale pan na krzywdzenie mnie zezwalałeś.
— O ile można jak najmniej.
— Nie chcę temu wierzyć.
— Niech pani wierzy.
— Teraz więc należy czynić inaczej, zamiast źle należy czynić dobrze.
— Dopomóż mi pani, a z pewnością tego dopnę.
— Czy pan jesteś po mojej stronie?... tak, czy nie?
— Tak.
— Czy poświęcenie pańskie sięga tak daleko, że dopomożesz mi pan, ażebym została przedstawiona u dworu?
— Pani sama zakreśli granice mej ofiarności.
— Pamiętaj pan, drukarnia moja zawsze gotowa; dzień i noc jest czynną, a za dwadzieścia