— Nie, Najjaśniejszy Panie, ażeby mu ofiarować złotą różdżkę czarnoksięską.
— Więc czarownik ten przepowiedział pani nieszczęście, które panią ominęło, hrabino?
— Przeciwnie Najjaśniejszy Panie, wywróżył mi szczęście.
— I sprawdziło się?
— Prawie.
— Opowiedz mi hrabino — rzekł Ludwik XV, wyciągając się w fotelu, z miną człowieka, który nie jest pewny czy się zabawi, ale ryzykuje.
— Będę posłuszną Najjaśniejszy Panie, lecz przyłożycie się do nagrody.
— Całą biorę na siebie.
— O tak to co innego, to słowa prawdziwie królewskie.
— Słucham tedy.
— Zaczynam, Była sobie pewnego razu...
— Zaczyna się jak cudowna bajka,.
— Bo też nią jest, Najjaśniejszy Panie.
— Tem lepiej, przepadam za cudownością!
— Była sobie jednego razu biedna dziewczyna, która nic nie posiadała; ani powozów, ani paziów, ani murzyna, ani papugi, ani małpki nawet.
— Ani króla, — dodał Ludwik XV.
— O! Najjaśniejszy Panie!
— I co robiła ta młoda dziewczyna?
— Biegała... uwijała się.
— Jakto uwijała się?
— Tak, Najjaśniejszy Panie, po ulicach Pary-
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/356
Ta strona została przepisana.