— Chon powróciła, Najjaśniejszy Panie, i pragnie złożyć swe hołdy Waszej Królewskiej Mości.
— Niech wejdzie! niech wejdzie! Od kilku dni czułem, że mi czegoś brak, a sam nie wiedziałem czego.
— Dziękuję, Najjaśniejszy Panie — rzekła Chon, wchodząc.
Poczem szepnęła do ucha hrabiny:
— Wszystko zrobione.
Hrabina nie mogła powstrzymać okrzyku radości.
— Cóż tam nowego? — zapytał Ludwik XV.
— Nic, Najjaśniejszy Panie, cieszę się z powrotu siostry.
— I ja także. Dzień dobry, mała Chon, jak się miewasz?
— Wasza Królewska Mość raczy pozwolić, ażebym pomówiła z siostrą — zapytała Chon.
— I owszem, moje dziecię. Zapytam przez ten czas pana de Sartines, skąd powracasz?
— Najjaśniejszy Panie — odezwał się de Sartines, jakby nie słyszał — czy Wasza Królewska Mość raczy mi udzielić chwilki czasu?
— Na co?
— Na pomówienie o sprawie wielkiego znaczenia.
— Tak mało mam czasu, panie Sartines — odrzekł Ludwik XV.
— Dwa słowa tylko, Najjaśniejszy Panie.
— O czem chcesz mówić?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/361
Ta strona została przepisana.