jednak oględnością, aby w niczem nie uszkodzić pięknego sprzętu, którego naprawę przedsięwziął.
— Najjaśniejszy Panie — odpowiedział młodzieniec, cały spłoniony ze wstydu, że go złapano na uczynku — zabawiałem się, czekając waszego przyjścia.
— Rujnowaniem mojego zegara. Śliczna zabawka!
— Przeciwnie, Najjaśniejszy Panie, naprawiłem go. Główne koło nie działało z powodu tego walca, który Wasza Królewska Mość tam widzi. Ścisnąłem sprężynę i teraz idzie.
— Ależ oślepniesz jeszcze. — Za wszystkie skarby świata nie włożyłbym głowy do tego gniazda os.
— O! Najjaśniejszy Panie, ja się znam na tem: sam rozbieram, składam i oczyszczam przepyszny zegar, ofiarowany mi przez Waszą Królewską Mość w dniu, kiedy skończyłem lat czternaście.
— Dobrze! lecz porzuć chwilowo tę mechanikę, — Chcesz pomówić ze mną?
— Ja? — zapytał, — rumieniąc się młodzieniec.
— No, tak chyba, skoro kazałeś mi powiedzieć, że mnie oczekujesz.
— Prawda, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział delfin, spuszczając oczy.
— Zatem! czego chciałeś odemnie? Jeżeli nic mi nie masz do powiedzenia, odjeżdżam do Marly.
I już, według zwyczaju, Ludwik XV usiłował się wymknąć.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/379
Ta strona została przepisana.