Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/381

Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy Panie, to bardzo mało... odpowiedział nieśmiało delfin.
Ludwik XV coraz bardziej ździwiony był tą niecierpliwością, której nie podejrzewał.
— A! ze znaczącym uśmiechem zawołał tak ci pilno?
Delfin jeszcze mocniej się zarumienił.
— Zapewniam was, Najjaśniejszy Panie, ze mam inny powód, niż Wasza Królewska Mość przypuszcza.
— Tem gorzej, chciałbym, żeby to był właśnie ten powód. Do djabła! masz lat szesnaście, a utrzymują, że księżniczka jest ładna; wolno ci zatem być niecierpliwym. Ale bądź cierpliwy, delfinowa twoja prędzej czy później przybędzie.
— Wasza Królewska Mość pozwoli może skrócić ceremonję przyjęcia na drodze? — ciągnął dalej delfin.
— Niepodobna. Minęła już dwa czy trzy miasta, gdzie powinnaby była odpocząć.
— Zatem to się nigdy nie skończy — dorzucił delfin trwożliwie... i zdaje mi się...
— Co ci się zdaje? mów...
— Sądzę, że źle się wywiązuje obsługa.
— Jaka obsługa?
— Konwój podróżny.
— Czyż tak? Posłałem trzydzieści tysięcy koni do rozstawienia na drodze, trzydzieści karet, sześćdziesiąt furgonów, nie wiem już ile wozów